Nasz lot miał obejmować międzylądowanie w Amsterdamie, ale sam wylot z Okęcia zaplanowano na 6.00. Byliśmy jeszcze trochę nieprzytomni, więc siedzieliśmy na lotnisku i nawet za dużo ze sobą nie rozmawialiśmy. Jak się później okazało, mogliśmy znaleźć ciekawsze zajęcie, np. wyrzucenie połowy rzeczy z walizek zabranych ze sobą. Bagaż zaczął nam bardzo szybko ciążyć i przekonaliśmy się o tym niemal natychmiast po dotarciu do Meksyku.