Udało się - to znaczy wyruszyliśmy. Na razie tylko z Białegostoku do Warszawy, ale to już coś.
Po tygodniu intensywnych przygotowań i łącznej ilości snu, która uwłacza godności zdrowego człowieka, wsiedliśmy do pociągu. Oczywiście spoźnieni, pociąg zapchany, a więc musieliśmy doinwestować w miejsce w "jedynce".
Odkujemy się, łącząc nasze plecaki w jeden bagaż i nadając go tak w Wizz Airze (32 kg limitu - zmieścimy się). To łamigłówka na dzisiejszą noc. Dzięki temu zaoszczędzimy trcohę kasy, którą z przyjemnością wydamy w odelgłych krainach, a nie tutaj.
A więc jak wyspać się w 3 godz. i zdążyć na samolot o 6 rano? Jutro zobaczymy.