Geoblog.pl    lukaga    Podróże    Indie po raz pierwszy    Vrindavan - czyli miłosne igraszki Kryszny
Zwiń mapę
2011
25
paź

Vrindavan - czyli miłosne igraszki Kryszny

 
Indie
Indie, Vrindāvan
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6479 km
 
Vrindavan - to wioska w Indiach, o której musiał słyszeć każdy, kto kiedykolwiek miał kontakt z ruchem Hare Kryszna. To właśnie tutaj mały Kryszna kradł mamie masło, wypasał krowy, swoim pięknem i dźwiękiem fletu uwodził pasterki Gopi i spoglądał w głębie oczu tej jedynej, najbardziej ukochanej - Radharani.



Będąc w bliskich relacjach z bhaktami Kryszny w czasach młodości marzyłem o tym, aby móc przechadzać się po tych samych pastwiskach i ogrodach, w których 5000 lat temu bawił się Kryszna. Wybrałem Mathurę na naszą bazę noclegową właśnie ze względu na 15 km odległość od Vrindavan i moje marzenie stało się rzeczywistością.



Za "jedyne" 600 rupii dostaliśmy na kilki godzin rykszarza, który o 7:30 zabrał nas spod "hotelu" i wyruszyliśmy w pielgrzymkę po świątyniach Vrindavan, których jest podobno ponad 5000. Zaczeliśmy od Świątyni Gita leżącej przy drodze do Vrindavan, gdzie na filarze wypisana w hindi była cała Bhagavad Gita - czyli Pieśń Pana - podstawowy religijny tekst hinduski, wypowiedziany 5000 lat temu przed Krysznę do swego przyjaciela Arjuny, tuż przed jedną z największych bitew tego świata - na polu Kulukszetry (Bhagavad Gita jest fragmentem Mahabharaty, jednego z dwu największych i najważniejszych dzieł epickich Indii).



Potem trafiliśmy do Świątyni Pagal Babal - wielopiętrowej konstrukcji z białego marmuru, gdzie każde piętro poświęcone było innemu bogu, zaś na dole można było podziwiać wystawę 99 rozrywek Kryszny w formie ruchomych szopek (dostyć tandetne, ale kolorowe przynajmniej).



Przy wjezdzie do wioski odwiedziliśmy Świątynie Kryszny, gdzie za 2 rupie można było przejść się sztuczną jaskinią z rzeżbami przedstawiającymi różne historie z życia Kryszny, podziwiać bardzo błyszczącą świątynie z tysiącem lusterek tworzących obrazy i inscenizacją historii, w której to Kryszna chcąc uchronić pasterzy i ich zwierzęta przed ulewą podniósł całą górę Govardhan i trzymał ją nad głową jak parasol. Było kolorowo i ciekawie.



Oczywiście z zielonych pastwisk i łąk nie pozostało nic. Vrindavan to 60.000 miasto, ale przynajmniej było spokojniesze niż Mathura no i byli też "biali" Nawet było ich dużo, tylko, że wszyscy byli przebrani za Vaisznawów - dziewczyny chodziły w sari, mężczyźni w kurtach i doti, wszyscy z wymalowanymi na czole tilakami i z woreczkami z japa-malą w prawej ręce. Bo Vrindavan to przede wszystkim miejsce pielgrzymek i centrum kultu Kryszny. A akurat jeszcze w tym czasie był festival Kartika Jantra i bardzo dużo pielgrzymów z całego świata zjechało się do Vrindavan. Ich obecności doświadczylismy zwłaszcza przed wejściem do najstarszej świątyni w mieście Govind Dev, gdzie kolejka była niemiłosierna. Jednak znaleziony przez naszego rykszarza przewodnik wepchnął nas do środka i omijając całą kolejkę mieliśmy możliwość dosłownie 10 sekund stanąć przed zlokalizowanymi tam Bóstwami. Świątynia stara, ciemna, opanowana przez małpy, a pod nią tłum sadhu, żebraków, różnych świętych krzyczących Hare Kryszna, Radha Radha i proszących o pieniądze.grając na karatalach i bębenkach



Następnie nasz przewodnik zabrał nas po rajd po wąskich uliczkach Vrindavan, pokazując ważne dla niego święte miejsca. Odwiedzaliśmy różne świątynie, widzieliśmy tłum wdów z Vrindavan, które po śmierci swoich mężów przybywają do tego świętego miasta i czekają na śmierć. Nawet daliśmy się namówić na złożenie dla nich dotacji (o ile wogóle trafi ona do nich, ale dostaliśmy pokwitowanie i garść świętych cukierków w zamian za to). Ponieważ był to już czas Divali, tzw małe Divali, częśto przeciskać musieliśmy się i tak wąskimi uliczkami pomiędzy tłumami pielgrzymów, głównie Hindusów, którzy chodzili od świątyni do świątyni śpiewająć Govinda Jaya Jaya, Gopala Jaya Jaya.



Na końcu nasz przewodnik zaprowadził nas do Świątyni Śri Raganatha, wielkiego kompleksu świątynnego, z wielką 15 metrową kolumną ze złota i dużym bóstwem Visznu gdzieś w głębi, gdzie przedstawił nas swojemu nauczycielowi duchowemu. Jeśli prawdą jest to co pisze przewodnik, to mieliśmy szczęście, bo podobno do tej świątyni wpuszczają tylko Hindusów. Jednak cena jaką zapłaciliśmy za tą przyjemność była spora - ze względu na Diwali - zażądał od nas 500 rupii i zaprosił Agnieszkę na święto do siebie do domu :) Nie było wyjścia, zapłaciliśmy, ale kasą pewnie podzielił się też z rikszarzem, bo ten mocno zadowolony zawiózł nas do ostatniej świątyni którą zwiedziliśmy tego dnia.



A jest nią najpiękniejsza świątynia w całym Vrindavan, gdzie od 19 lat non stop, 24 godziny na dobę trwa kirtan i śpiewane jest Hare Kryszna Hare Rama. Jest to świątynia Kryszna - Balaram (Balaram to młodszy brat Kryszny) należąca do ISKCONu czyli Międzynarodowego Towarzystwa Świadomości Kryszny, zwanego ruchem Hare Kryszna.



Oprócz wielkiej świątyni z 3 ołtarzami,. restauracją (w której zjedliśmy drugie śniadanie) jest też grobowieć Śrila Prabhupada - załozyciela ruchu Hare Kryszna, z którego inicjatywy powstała ta świątynia. W świątyni było mnóstwo ludzi, zarówno białych jak i Hindusów, ale przeważał język rosyjski, co było dosyć zaskakujące.



Ponieważ było już trochę późno, a przed nami jeszcze wyprawa do Agry aby zobaczyć Taj Mahal, opuściliśmy kompleks świątynny i wsiedlismy do rikszy, która zawiozła nas na autobus do Agry. Jednak, następnego dnia wróciliśmy do Vrindavan, aby tu doświadczyć Diwali.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (15)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 76 wpisów76 36 komentarzy36 935 zdjęć935 0 plików multimedialnych0