Wybralismy sie z wysp Gili na Jawe. Jak wyplywalismy fast boatem (300 rp) pogoda byla piekna, az zal bylo odplywac. Plynelismy GiliGili - bardzo porzadna firma, nowe busiki odwiozly nas na dworzec Ubung na polnoc od Denpasar, gdzie kupilem za 100 rupii bilet do Probolinggo (miejsce startowe na Bromo - obecnie aktywny wulkan w wschodniej Jawie).
Byl to bilet na zwykly autobus, ale z klima, kocykiem, nawet paczka dostalismy i wode. Pozniej dopiero zauwazylem bardzo wygodne Exclusive Class i drozsze (ale jak sie okazalo niewiele wiecej) autobusy, ale juz mielismy bilet na nasz.
O 18 wyruszylismy....podroz byla dluga - 10-11 godzin. Autobus pelny lokalesow i jedyni bialasy - my. Po polnocy juz nas sen mocno zmorzyl, ale wszystko wydawalo sie okej. Do czasu wyjscia o 2:30 w nocy w Problilinggo. Jak juz odjechal autobus zorientowalismy sie, wraz z stopniowo narastajacym szokiem, ze nie mamy iPada, telefonu Agnieszki, laptopa a nawet aparatu z zdjeciami. Szczytem szoku okazalo sie, gdy glebiej przejrzalem swoj portfel, ze mam pieniadze, ale same "szmaty", a wyparowalo jakies 1.000.000 rupii (300 zlotych) w grubych banknotach.
Trudno opisac nasz szok, o 3 am, w srodku niewiadomoczego, bez przewodnika (mielismy tylko wersje elektroniczna), telefonu, zeby gdziekolwiek zadzwonic. Dupa. Wielka dupa.
Znalazlem policjanta, ktory podrzucil mnie na komende, ale o 3 am to sobie moglem tylko posluchac, jak po indonezyjsku mnie olewa. Na szczescie (czyzby) zajal sie nami koles z biura turystycznego pod ktorym podrzucil nas autobus. Namowil nas na wschod slonca nad Bromo (tak lal deszcz, ze nic nie bylo widac, wspinalismy sie w ulewie, po ciemku, o 6 am na szczyt z pieknym widoczkiem, jednak nic nie widzielismy, a kosztowalo to nas jakies 120 zlotych), a potem juz rankiem jak wrocilismy - mokrzy i wkurzeni ze nic z wycieczki nie wyszlo - zawiozl na policje i tam zalatwilismy zaswiadczenia (moze uda sie odzyskac choc czesc kasy z ubezpieczenia). Potem policja przywiozla nas z powrotem do jego biura radiowozem, wsiadlismy do shuttle bus i po 10 godzinach z bardzo obolalymi tylkami dotarlismy do Jogackarty skad piszemy te slowa.