Nasza podróz na Filipiny - do Manili - będzie trwać łącznie 56 godzin. Najdłuższym elementem jest lot z Londynu do Brunei, z lądowaniem w Dubaju.
W Royal Brunei panuje niezły standard. Lecimy Boeningiem 777-200 ER (z 2010 roku), fotele z trochę małymi, ale ekranami LCD i ciekawym wyborem filmów. Jedzenie też dobre, były i lody i słodycze.
Oczywiście przed lotem z głośników i na ekranach leciała modlitwa do Allaha - nieodzowny element każdego startu tych linii, zaś na ekranach śledzących trasę lotu co kilkadziesiąt sekund pojawiał się kierunek i odległość do Mekki. Widać, że w Brunei religia ma wielkie znaczenie.
Po 7 godzinach spokojnego lotu, już po ciemku nadlecieliśmy na Dubaj. Chyba w oddali widzielismy słynną palmę, ale może w drodze powrotnej będzie ją lepiej widać. Jak się okazało, czekało nas obowiązkowe zwiedzanie strefy bezcłowej lotniska w Dubaju, bo mielismy z półtorej godzinną przerwę - idealna okazja do rozprostowania kości, czy wypicia karmelowego latte i spotkania 3 stopnia z luksusem Dubaju.