Geoblog.pl    lukaga    Podróże    Filipiny and a piece of Brunei    Droga na północ Palawanu – El Nido
Zwiń mapę
2012
07
paź

Droga na północ Palawanu – El Nido

 
Filipiny
Filipiny, El Nido
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 16969 km
 
Od samego początku podróży słyszeliśmy od wszystkich napotkanych osób, że El Nido to miejsce zapierające dech w piersiach, niemal legendarne i otoczone w opowieściach gwarancją świetnego wypoczynku oraz wielu atrakcji.
Jakie jest naprawdę El Nido? Mieliśmy się wkrótce przekonać. Jak to zwykle bywa, nie mogliśmy za długo pospać, bo z rana mieliśmy już zaaranżowanego vana, który miał nas dostarczyć do El Nido. Tym samym zebraliśmy nasz już bardzo ubrudzony bagaż i rozpoczęliśmy prawie 6 godzinną podróż, wiedzeni obietnicą niesamowitej przygody.
Droga do El Nido, jak to wszystkie drogi na Filipinach, w pewnym momencie po prostu się kończy, a zamiast niej jest nieutwardzona, błotem płynąca i pełna dziur, nawierzchnia, w której naprawdę można pogubić wszystkie koła. Mniej więcej połowa trasy to całkiem przyzwoitej jakości betonowa droga, ale stopniowo nawiedzają ją coraz większe przerwy...
W drodze to padało, to przestawało, a to znowu świeciło słońce. Naprawdę trudno nam było zgadnąć, jakiej pogody możemy spodziewać się na miejscu. Pod koniec trasy już wszystko było jasne. Kiedy zaczęliśmy dojeżdżać do El Nido, naszym oczom ukazały się ciemne złowieszcze chmury, które smętnie wisiały nad brzegiem morza i zalegały na coraz większe połacie lądu. Jednak to był tylko wstęp do tego, co zastaliśmy w El Nido. Na przystanku autobusowym padało tak bardzo, że nie wiedzieliśmy, czy w ogóle wysiadać z vana. Kierowca był bardziej zdecydowany od nas i na dźwięk otwieranej klapy bagażnika wiedzieliśmy, że musimy opuścić stosunkowo suche schronienie i wyjść na szaloną ulewę. To był największy i najsilniejszy deszcz, jaki wiedzieliśmy dotychczas na Filipinach. Schowaliśmy się na jakimś miejscowym targu, gdzie przynajmniej było zadaszenie i staliśmy sobie, myśląc, co by tu zrobić i gdzie poszukać noclegu. W tym czasie deszcz zacinał z każdej strony, układał się w pionowe ściany wody i zalewał kałużami cały terminal oraz drogę. Chyba nawet dla miejscowych był to spory deszcz, bo najdzielniejsi z nich stojący na początku pod małym daszkiem, zaczęli szukać osłony obok nas. Co najgorsze, nie zapowiadało się na to, żeby miało przestać padać. Ostatecznie na terminalu spędziliśmy godzinę, przeszukując intensywnie internet i dzwoniąc do kolejnych miejsc noclegowych.
Kiedy deszcz nieco zelżał, wzięliśmy tricykla, który miał nas zawieźć do miasteczka i tam mieliśmy poszukać czegoś konkretnego. Dziwnym trafem, naszemu kierowcy skończyło się paliwo w motorze i musieliśmy wziąć następnego tricykla. Jako że byliśmy zmęczeni, mokrzy i niepocieszeni pogodą, którą nas przywitało El Nido, zdecydowaliśmy się na zwykły pokój w centrum miasta, bez żadnego widoku na morze, ale za to z ciepłą wodą.
Naszym zamiarem było wyprawić się wieczorem w poszukiwaniu lepszego miejsca i zmienić bazę na przyjemniejszą.
O dziwo, pomimo low season najlepsze miejsca były w pełni pozajmowane, więc nasza wieczorna wyprawa zanosiła nas coraz bardziej w miejsce odległe od miasteczka. W końcu wędrując ścieżką koło plaży, trafiliśmy do Golden Monkey Cottages. W ofercie mieli piękne bambusowe domki, z werandą, a niektóre z nich z bezpośrednim wyjściem na morze. Oczywiście, byli zapełnieni, ale kiedy już mieliśmy odchodzić, przyszła dziewczyna i powiedziała, że jutro wyjeżdża z rodziną i chatka numer 2 będzie wolna. Poszliśmy, obejrzeliśmy i byliśmy zachwyceni. Nie wchodząc w szczegóły na temat ceny noclegu w owym przybytku, zdecydowaliśmy że pomimo kiepskiej pogody, zapewnimy sobie na koniec wakacji odrobinę relaksu w spokojnym zielonym otoczeniu, siedząc na wielkiej werandzie i patrząc na morze, które wlewało nam się niemal na jej podłogę.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 76 wpisów76 36 komentarzy36 935 zdjęć935 0 plików multimedialnych0