Geoblog.pl    lukaga    Podróże    Filipiny and a piece of Brunei    Undergorund river i ostatnia noc w Manili
Zwiń mapę
2012
13
paź

Undergorund river i ostatnia noc w Manili

 
Filipiny
Filipiny, Puerto Princesa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 17158 km
 
Nie sposób nie zauważyć plakatów, które wiszą w Puerto Princesa i przy głównych drogach wiodących do miasta, a na których uśmiechnięty burmistrz miasta pozuje w kapoku ratunkowym na tle podziemnej rzeki, głosząc, że to chwała i chluba miasta.
Nie mogło tej atrakcji zabraknąć na naszej obowiązkowej liście rzeczy, które choć strasznie "uturystycznione" są z pewnością warte zobaczenia. W końcu, nikt by tam nie jeździł, gdyby nie było czego oglądać.
O dziwo, nie mieliśmy żadnych problemów ze wstaniem i całkiem przytomni byliśmy już przed 5 z rana. Zdążyliśmy jeszcze nawet wypić herbatę i zjeść małe śniadanie, bo Łukasz wieczorem zakupił zapasy pączków na tę okazję.
Wsiedliśmy do mega klimatyzowanego vana i podobno za ok. 2 godziny mieliśmy być na miejscu. Pogoda była bardzo ładna, droga znośna, więc wszystko poszło sprawnie i szybko. Turystyczne vany jeżdżą nad brzeg morza, skąd trzeba płynąć ok. pół godziny łódką do miejsca, gdzie znajduje się wejście do podziemnej rzeki. Dopiero na samym wlocie przesiedliśmy się do niskiej małej łódki sterowanej siłą mięśni pana, który dzielnie wiosłował i jednocześnie opowiadał o historii tego miejsca oraz o osobliwych nazwach nadanych formacjom skalnym wewnątrz podziemnej rzeki.
Zastanawialiśmy się też wcześniej, dlaczego tak wiele wypraw do podziemnej rzeki zostało ostatnimi czasy odwołanych z powodu złej pogody. Kiedy byliśmy na miejscu, widzieliśmy, jak to w rzeczywistości wygląda. Pomimo świetnej pogody i słońca fale na morzu były spore, więc nietrudno się domyśleć, że kiedy pada albo wieje, to płynięcie małą drewnianą łajbą może naprawdę mieć nieciekawe konsekwencje.
Tym razem dopisała jednak pogoda, z czego byliśmy bardzo zadowoleni, bo w zasadzie to był nasz ostatni dzień na Filipinach.
Podziemną rzekę zwiedziliśmy i przed czasem byliśmy z powrotem w Puerto Princesa. Gdybyśmy wiedzieli wcześniej, że cała wyprawa odbędzie się tak szybko, zarezerwowalibyśmy wcześniejszy lot. A tak przed nami zapowiadało się bite 5 godzin czekania. Na dodatek w Puerto Princesa znowu rozpętała się szalona burza i lało jak z cebra.
Nie przeszkodziło to w starcie samolotu i koło 6 byliśmy już w drodze do Manili.
Lot był bardzo spokojny i krótki, jak to wszystkie loty na Filipinach.
Nie wiedzieliśmy, że na koniec czeka nas jeszcze jedna przeprawa. Po dotarciu do Manili złapaliśmy taksówkę i przeświadczeni pewnością siebie wskazaliśmy adres, pod którym miał się znajdować Tune Hotel. Wybraliśmy sobie nocleg w Makati, czyli w biznesowj dzielnicy, bo chcieliśmy sobie popatrzeć na manilskie wieżowce.
No cóż, skończyło się to tak, że przez dobrą godzinę krążyliśmy w okolicach Makati. Jak na zło siadły nam telefony, a taksówkarz był kompletnie skołowany i za cholerę nie wiedział, gdzie nas zawieźć.
Wychodził z samochodu i pytał przypadkowych ludzi. Po kilku takich przystankach udało nam się dotrzeć na miejsce.
Ostatnia noc w Manili, ostatni schłodzony San Miguel. Jednym słowem - pożegnanie z Filipinami.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 76 wpisów76 36 komentarzy36 935 zdjęć935 0 plików multimedialnych0