Samolot był odrobinę spóźniony, więc w Dubaju zaliczyliśmy zaledwie techniczną przerwę, która trwała ok. pół godziny. Na szczęście, kiedy wysiadła nasza sąsiadka z fotela obok, zostało dla nas jedno miejsce więcej i nikt go nie zajął.
Przed nami Londyn.